Od dawna poszukiwałam dobrego przepisu na sezamki. Batoniki znalezione u Ani po wprowadzeniu kilku modyfikacji okazały się strzałem w dziesiątkę. Nie wymagają pieczenia, a jedynie uprażenia ziaren (pachnie wtedy nieziemsko). Nie są tak słodkie i twarde jak kupowane w sklepie, a co najważniejsze nie zawierają chemicznych ulepszaczy, którym mówię zdecydowane "NIE".
Sezamkowe batoniki
Składniki:
- 70 g płatków owsianych (dałam orkiszowe),
- 30 g płatków pszennych (dałam jęczmienne),
- 100 g wiórek kokosowych,
- 50 g zarodków pszenicy (dałam popping amarantusowy),
- 70 g ziaren sezamu,
- 30 g siemienia lnianego,
- 100 g ziaren słonecznika (dałam 50 g słonecznika i 50 g pestek dyni),
- 100 g rodzynek (dałam żurawinę),
- 125 g masła,
- 100 g miodu,
- 70 g brązowego cukru,
- 2 łyżeczki zimnej wody.
Na suchej patelni wymieszać płatki, wiórki kokosowe, popping, sezam, słonecznik, dynię i siemię lniane. Prażyć na złoty kolor przez ok. 10 min. co jakiś czas mieszając.
W rondelku wymieszać miód, masło i cukier. Doprowadzić do wrzenia, a następnie zmniejszyć gaz i gotować ciągle mieszając przez ok. 8 minut. Po zdjęciu z palnika masę połączyć z 2 łyżeczkami wody.
Suche składniki wymieszać z mokrymi i żurawiną. Wylać na kwadratową blachę wyłożoną papierem do pieczenia, ugnieść i odstawić do stężenia (na ok.1 godz.). Po zastygnięciu kroić w niewielkie prostokąty.