Dołączyłam do stale rosnącej rzeszy kredytobiorców hipotecznych. Plan jest ambitny: wprowadzić się na Wigilię. A jak wyjdzie? Zobaczymy. W przerwie pomiędzy wyborem kamienia na kominek, a kupnem kantówek postanowiłam wykorzystać okres kwitnienia czarnego bzu i upiekłam chleb. Wyszedł przepyszny - puszysty, niezbyt słodki, delikatnie aromatyzowany zapachem kwiatów. Przepis pochodzi z książki „Czarny bez” (Wyd. RM).
Chleb z kwiatami czarnego bzu
Składniki:
- 40 g drożdży,
- 600 ml mleka lub maślanki (dałam mleko),
- 1 łyżka cukru,
- szczypta soli,
- 14 dużych kwiatostanów czarnego bzu,
- 1 kg przesianej mąki,
- skórka otarta z 2 cytryn (pominęłam).
Drożdże rozpuścić w niewielkiej ilości ciepłego mleka. Do reszty mleka wsypać sól i cukier. Kwiaty bzu odciąć od łodyżek w taki sposób, żeby utworzyły drobne bukieciki, wsypać do miski z mąką i skórką cytrynową. Dodać rozpuszczone drożdże, a następnie partiami wlewać resztę mleka – wyrobić elastyczne ciasto. Przykryć ściereczką, odstawić do wyrośnięcia na ok. 1 godz.
Po tym czasie ponownie wyrobić, podzielić na dwie części, włożyć do wysmarowanych i oprószonych mąką keksówek. Wierzch posmarować olejem – odstawić do wyrośnięcia na kolejne 2 godz.
Piekarnik rozgrzać do 200 st. C. Na spód włożyć foremkę z wodą. Piec ok. 45 min., aż skórka zbrązowiej.