Dzisiejszy wpis jest trochę ku przestrodze i dla potwierdzenia reguły, że dobrej receptury nie warto zmieniać. Smak "Ambasadora" pamiętam z czasów dzieciństwa, bo moja mama często go piekła. Postanowiłam odkurzyć jej przepis, ale złapałam się za głowę widząc wśród niezbędnych ingrediencji 2 szklanki cukru. Pierwsza myśl: kto w dzisiejszych czasach piecze tak diabelnie słodkie ciasta? Od myśli do czynów jak gdyby nigdy nic dałam 1 szklankę cukru z maleńkim okładem. W trakcie pieczenia rozchodził się po kuchni piękny zapach, ciasto cudnie urosło, ale tuż przed dekoracją polewa wydała mi się dziwnie płynna. Nie zrażona chwilowymi wątpliwościami wylałam ją na ciasto i … dramat!!! Polewa w niczym nie przypominała tej błyszczącej, gęstej tafli jaką robiła mama. Po prostu brakowało w niej cukru. Mam więc nauczkę, że w pewnych sytuacjach dietetyczne podejście do słodkości zwyczajnie się nie opłaca. Jeżeli jednak chcielibyście pójść moją drogą i dodać mniej cukru, to polewę zróbcie według własnego, sprawdzonego przepisu :)
Ambasador mojej mamy
Składniki:
- 1 kostka margaryny,
- ½ szkl. mleka,
- 3 łyżki kakao,
- 2 szkl. cukru,
- 4 jajka (osobno żółtka i białka),
- 2 szkl. mąki,
- 1 op. proszku do pieczenia,
- 160 g bakalii (u mnie żurawina, orzechy, pestki dyni, rodzynki).
Margarynę, mleko, kakao i cukier zagotować. Z otrzymanej masy odlać ½ szkl. (będzie na polewę) – resztę ostudzić.
Do oziębionej masy dodać żółtka, mąkę, proszek do pieczenia oraz bakalie – wymieszać. Na koniec dodać białka ubite na sztywną pianę. Piec w 175 st. C. przez ok. 45 min. Po upieczeniu polać polewą i posypać uprażonymi orzechami.
wygląda fajnie, tak czekoladowo :)
OdpowiedzUsuńśledząc twój blog zauważyłam tylko rzeczy dobrej jakości, także Gosiu nie narzekaj, na pewno w smaku jest wspaniały :)
Gdy tak czytam o tym gotowaniu i odlewaniu na polewę to przypomina mi się, że moja mama też tak robiła. U nas w domu był to po prostu murzynek. Bez bakalii, ale za to obficie posypany wiórkami kokosowymi.
OdpowiedzUsuńSmakowicie wygląda ten Ambasador, i te bakalie, palce lizać:)
Pozdrawiam:)
co tam polewa! te bakalie są takie pysznie kolorowe.
OdpowiedzUsuńJa jem mało słodyczy ale jak już jem to ma to być słodkie! Gosiu ja pamiętam zupełnie innego ambasadora z dzieciństwa. To był taki tort biszkoptowy(jasny) z bakaliami , masą czekoladową i galaretka. Pamiętam że kochałam ten tort. Twój wygląda zupełnie inaczej , bardziej piernikowo i murzynkowo. Jestem pewna ,że jest przepyszny. Nie ma to jak smaki z dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńTeż mam manię dzielenia ilości cukru, czasem biorę nawet 1/4 sugerowanych w przepisie ilości :P
OdpowiedzUsuńPewnie to samo zrobiłabym i tutaj :D
A to ciekawostka. Znam ciasto o tej nazwie ale zupełnie inne:)
OdpowiedzUsuńOzzie: pamiętam, że jakiś czas temu natknęłam się na ten tort i też byłam zaskoczona, jak bardzo odbiega od mojego ciacha (siła przyzwyczajenia :))
OdpowiedzUsuńWiosenka27: pewnie masz podobne wrażenia?
mmm... pyszne ciacho:) zjadlabym i to nie jeden kawalek:)
OdpowiedzUsuńFajne ciasto. Ja nie znalam jeszcze ciasta o takiej nazwie. A nawet jesli polewa nie wyszla tak, jak trzeba to mysle, ze smakuje pysznie :)
OdpowiedzUsuńWygląd ciasta przypomina mi niedościgniony piernik mojego dziadka. Zawsze był cudownie napakowany bakaliami. To ciasto też jest i jeszcze żurawinę ma w sobie! Super.
OdpowiedzUsuńMam sentyment do tego pysznego ciasta :-) Twoje wygląda fantastycznie!
OdpowiedzUsuńfajne ciacho. co tam dieta, czasem można sobie pozwolić na małą pełnosłodką i pełnokaloryczną rozpustę :)
OdpowiedzUsuńa ja myślałam że Ambasador to tort :)
OdpowiedzUsuńmoże można by do samej polewy domieszać cukier i byłoby oki, jak myślisz? :)
fajny ten Ambasador! i taki pełen skarbów... :)
OdpowiedzUsuńGosiu, ja mam identyczny przepis od mojej Mamy! Moje dzieci uwielbiają to ciasto, a już chyba najbardziej smakuje im... polewa ;) Nigdy natomiast nie dodawałam do niego bakalii i widzę, że to może być ciekawa odmiana:) Pzdr Aniado
OdpowiedzUsuńAniu! Ja z dzieciństwa też najlepiej wspominam polewę - pozdrowienia dla dzieciaków :)
OdpowiedzUsuń