niedziela, 3 listopada 2013

Żeby chciało się chcieć

Często zdarza mi się słyszeć teksty w stylu: „że też chce Ci się…” i tu, w zależności od osoby mówiącej, pojawia się litania następujących wstawek: „…biegać, tracić czas w kuchni, grzebać w ogrodzie, chodzić w te Twoje góry, wydawać kasę na kolejne książki o himalaistach. A tak w ogóle, kiedy znajdujesz CZAS na to wszystko???”. Nauczyłam się jednego: brak czasu jest zwykle wygodną wymówką dla braku chęci, czy szerzej braku zainteresowań. Łatwiej odpalić komputer i spożytkować energię przed monitorem niż pokombinować z czymś wymagającym większego zaangażowania, choć niekoniecznie czasochłonnym. Faktycznie, zwykle mam wrażenie, jakbym korzystała z turbodoładowania, ale zdarzają się i takie chwile, gdy mam ochotę wszystko rzucić i wyemigrować do Nowej Zelandii. I właśnie dlatego, że chce mi się chcieć takich momentów jest na szczęście bardzo mało. Dzisiaj na przykład miałam ochotę przygotować pyszny deserek, który skutecznie zwalczył listopadową chandrę...

   
Jabłkowo-cynamonowy bulgur
z kremem ajerkoniakowym

Składniki:

- 150 g kaszy bulgur,
- 300 g jabłek,
- 1 łyżeczka cynamonu,
- ½ łyżeczki mielonego imbiru,
- 2 łyżki soku z cytryny,
- 1-2 łyżki brązowego cukru,
- 2-3 łyżki płatków migdałowych.

Krem ajerkoniakowy:
- 250 g mascarpone,
- 2-3 łyżki ajerkoniaku,
- 1 łyżka cukru pudru.

Bulgur namoczyć w zimnej wodzie na ok. 30 min., odcedzić. Wrzucić na wrzącą wodę, gotować ok. 15 min., po odcedzeniu odstawić do przestygnięcia.
Jabłka obrać, zetrzeć na tarce, skropić sokiem z cytryny. Dodać cukier, cynamon i mielony imbir, całość połączyć z bulgurem. Masą wypełniać wysmarowane masłem kokilki, z wierzchu posypać pokruszonymi płatkami migdałowymi. Piec w 190 st. C przez 15-20 min. Podawać na ciepło z kleksem zimnego kremu ajerkoniakowego.

Krem:
Mascarpone połączyć z ajerkoniakiem i cukrem pudrem, przed podaniem schłodzić ok. 30 min. w lodówce.

















A poniżej trochę jesiennych kolorów: 







Ubiegłotygodniowa, wietrzna Tarnica z praktycznie zerową widocznością na szczycie (zdj. dzięki uprzejmości kolegi): 



25 komentarzy:

  1. Jak dobrze, że chciało Ci się chcieć zrobić taki właśnie fantastyczny deser. Powstał dzięki temu fajny wpis. Ja jestem za...."chceniem". A teraz chce mi się zjeść coś takiego pysznego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie znalam tego deseru i powiem ci że dobrze że ci się chciało..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mój dzisiejszy wynalazek, a w zasadzie alternatywa dla klasycznego ryżu z jabłkami ;)

      Usuń
  3. Lubię takie motywujące słowa :) Nie jest to pseudopsychologiczna paplanina. Jestem leniem i strasznie nie lubię tego w sobie, że mało co mi wychodzi, bo wszystko odkładam na ostatnią chwilę :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, też nie znoszę pseudopsychologicznej paplaniny :) Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Oj...ale fajny wpis:-)Deser wyglada bardzo zachecajaco:-)A na rowni z nim ten likier;-)Uwielbiam bulgur, choc zawsze go dodaje do obiadu (zamiast gory ziemniakow;-)Musze sprobowac na slodko.
    Zapraszam na mojego nowego bloga : http://londynskasypialnia.blogspot.co.uk/
    Pozdrawiam, Ania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bloga odwiedziłam i będę zaglądać częściej :)

      Usuń
  5. O mniam, pysznie wygląda + masz świetną łyżeczkę! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łyżeczka była kiedyś dostępna w ofercie firmy Batterware, ale nie wiem, czy jest nadal.

      Usuń
  6. Bardzo ciekawy, oryginalny deser :)
    Mi się czasami chce, a czasami nie... Chyba powinnam zacząć nad sobą pracować :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zacny deser, idealny na chandrę :)
    Ja też łapię się, że jak chce mi się pomarudzić to marudzę i twierdzę, że nie mam na nic czasu. Ale to tak jest i chyba ta pora roku sprawia, że jest dużo trudniej niż było. Najważniejsze to znaleźć w sobie chęć do dalszego działania :)

    OdpowiedzUsuń
  8. dokładnie, dobrze ze ci się chciało, bo powstał wspaniały deser, na którego sama bym do Ciebie wpadła:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyznam się ze o takiej kaszy słyszę pierwszy raz:( A deser bardzo podchodzi pod moje kubki smakowe, więc muszę poszukać w sklepach tej kaszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, bulgur w smaku trochę przypomina pęczak - polecam spróbować!

      Usuń
  10. To się nazywa deser - inspirujący i oryginalny :). Jestem bardzo ciekawa tego smaku.

    OdpowiedzUsuń
  11. uwielbiam do ciebie zaglądać ale za kazdym razem gdy do ciebie zaglądam antywirus coś znjajduje i mnie stąd wywala :/ dlaczemuż??? :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojęcia nie mam. Może coś u Ciebie w ustawieniach mnie nie lubi? :)))

      Usuń
  12. Jestem słodyczowoholiczką. Na deser zawsze znajdę czas :-)
    Wygląda pysznie. I łyżeczka...Totalnie mnie urzekła!

    Ps. Jeśli chodzi o komenatrz wyżej, to mam tak samo. Mój antywirus również wariuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuję popytać znajomego informatyka co może być tego przyczyną.

      Usuń
    2. poprosimy :-) Było by miło poczytac i popatrzec bez "gonga" w tle "zostało wykryte zagrożenie" ;]

      Usuń
  13. Pierwszy raz jestem na Twoim blogu i już go uwielbiam! Jestem osobą 'anty' kuchnia, co zamierzam w najbliższym czasie zmienić. Jestem przekonana, że Twoje przepisy i optymizm mi w tym pomogą! Serdeczne pozdrowienia w tym szarym, listopadowym dniu :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo się cieszę i zapewniam, że kuchnia jest fantastycznym miejscem :)))

    OdpowiedzUsuń
  15. O są tacy, są! Ale się nimi nie przejmuję ;) tylko robię swoje :D
    Moje kochane Bieszczady!!!!

    OdpowiedzUsuń